Witam po bardzo długiej przerwie. Właśnie kończę remont mojego dziobaczka.
Ile pochłonął gotówki i czasu wiedzą tylko Ci którzy to robili...
Im bliżej do końca tym częściej pojawia się pytanie - jak choć częściowo ubezpieczyć tą ruchomość.
*Na pierwszą linię idzie kradzież.
*Później dodałbym pożary i inne NW.
*Następna w kolejności jest wycena pojazdu w taki sposób że w razie kolizji NIE Z MOJEJ WINY zostanie wypłacone mi odszkodowanie choć po części odpowiadające poniesionym stratom.
*Ostatnią najbardziej optymistyczną wersją ubezpieczenie auta na zasadach przypominających "normalne" AC.
Czy spotkaliście się z owymi problemami natury ubezpieczeniowej nawet nie pytam.
Pytam czy udało się komuś je rozwiązać? Proszę o wskazówki.
Mam takie doświadczenie. Zbudowałem kiedyś motocykl, zdjęcie którego jest w profilu. Budowa trwała prawie 4 lata i połknęła worek mamony. Nie wdając się w szczegóły, ktoś mi go uszkodził. Ubity został lakier i szpachla na specjalnie dorabianych z kompozytu kuferkach bocznych. Uszkodzenie miało wymiar 3x3cm.
Była policja, wszystko spisane. Przyjechał rzeczoznawca, pooglądał i przyszła wycena, oczywiście urwana z kosmosu. Jako producent tego pojazdu zrobiłem własną wycenę naprawy na 1800zł (kontra 240zł PZU) i przy tym się upierałem aż do zagrożenia pozwem do sądu. Po tymże prawniczo brzmiącym pisemku pojawiły się pieniążki na koncie.
Myślę, że bez solidnej dokumentacji remontu i opinii o charakterze zabytkowym nie ma co liczyć na uczciwą wypłatę odszkodowania.
Zastanawia mnie też, co powie ubezpieczyciel, jak mi ktoś (odpukać) gienkę uszkodzi i pomacham fakturą na 2000funtów za kąpanie, całą dokumentają remontu i firmowym kosztorysem naprawy ;D
zapek??? !G.O.P! / 2010-07-05 18:52:16 /
ja pojechałem do PZM poprosiłem "pana rzeczoznawcę" o odpłatną opinię i wycenę na piśmie o wartości i stanie technicznym samochodu,z tym papierkiem,po kilku korektach przeprowadzonych przez PZM bo takie bzdury tam wypisali że dziecko by się zorientowało że nie chodzi o mój samochód,pojechałem do mojego ubezpieczyciela,który wystawił mi najnormalniejsze AC.
karolb863 / 2010-07-05 22:33:01 /
Czy zlote tablice nie sa swojego rodzaju zabezpieczeniem, ze ewentualne szkody musza byc usuniete z OC sprawcy i nie istnieje w tym przypadku "szkoda calkowita" (gdzie wartos naprawy przekracza wartosc samochodu na podstawie jakistam tabel) tylko koszt odtworzenia?
Co do AC to Allianz (oddzial niemiecki i szwajcarski) maja cos takiego w ofercie (zakres dzialania cala EU) ale to dosc droga impreza i raczej dla oldtimerow a nie youngtimerow...
bartek nowakowski / 2010-07-05 23:33:15 /
Nie są ..... a w przypadku dużej szkody mogą Ci nawet wykreślić auto z rejestru ...
MikeB4 / 2010-07-06 00:07:25 /
Nie są, ale na pewno nie szkodzą. Prościej będzie uzyskać rozsądne odszkodowanie za auto z żółtymi blachami niż takie samo z normalnymi tablicami.
Niedługo kolega będzie przerabiał temat AC na SLC z 1972 roku na żółtych. Ale z tego co wiem to w PZU jest to sprawa banalna - wycena rzeczoznawcy i biorą ją jako wartość auta i po temacie.
Warta też oferuje AC na "starocie" Jeszcze przez top nie przebrnąłem, ale mam takie plany:)
Szafa !G.O.P! / 2010-07-06 13:06:28 /
ale jak dlugo jest taka wycena respektowana?
bo z tego co ja wiem to rok a wycena co rok to kicha(koszty)
wydaje mi się że po roku jak skończy się AC,masz tzw "ciągłość ubezpieczenia"czyli wartość podobną,ale mogę się mylić,dowiem się bo niedługo znowu trzeba będzie zapłacić.
karolb863 / 2010-07-07 23:43:47 /