Wczoraj kupiłem wreszcie capri 2.8 V6 gaźnik. Jechałem w wielkich korkach niestety, no i w pewnym momencie strzał i kupa dymu spod maski:( Myślałem, że może chłodnica walnęła, ale nie. Jechałem dalej, żeby wydostać się z tych korków, znaleźć trochę miejsca na wstępne oględziny. w sumie troszkę dzwoniło na niskich obrotach. Po przejechaniu jakiś 5 km podniosłem maske, spod korka oleju zapierda....dymek.Co mogło się stać??Kolejne 30 km hol i do domu:(Teraz capri stoi na parkingu i czeka do wtorku,aż mój mechanik(kiedyś od fiata 125p, ale wierze w niego, że z V-ką sobie poradzi:))będzie miał dla niego czas, żeby zajrzeć do niego?? Hilfe!!!!
Przede wszystkim gratuluję zakupu ! :-)
Jak na mój gust to sztrzeliła uszczelka pod głowicą, ewent. pierścionki na tłokach :-( (zwałaszcza, że jak piszesz coś dzwoni ,
możliwości jest wiele - uszczelniacze zaworowe lub sama głowica (w co raczej wątpie)
W każdym razie jeszcze obsłuchać, obmacać a rozbierać na końcu :-)
Pozdro.
Murol / 2003-11-14 13:45:23 /
Dzięki. Byłem naprawdę szczęśliwym człowiekiem jak jechałem sobie wreszcie moim capri, a tu taki pech:( No ale tak zrobię, popatrze jeszcze. Też pomyślałem o uszczelce, no ale teraz to i o panewkach, w sumie masz racje mogły być to różne rzeczy, no ale jeszcze jestem świeżutki w tym temacie, więc pytam specjalistów. nie chciałem tylko usłyszeć-zmień silnik:)
pechowy zakup
sprawdzales olej i plyn w chlodnicy przed wyjazdem? jesli tak to czy poziom sie zmienil?
czy wskaznik temperatury dziala? co pokazywal?
czy dym ktory sie wydobyl spod maski a pozniej spod korka oleju to smierdzacy dym spalenizny? czy para wodna ktora zaraz znika w powietrzu?
w starych silnikach jak zdejmiesz korek oleju to zawsze bedzie lecialo troche spalin bo maja juz niezle przedmuchy
ale jesli te spaliny leca mocno to mogl strzelic pierscien, to jeden z kiepskich scenariuszy, resztki pierscienia moga porysowac cylinder i rozwalic tlok
ale mozliwe ze to "tylko" uszczelka pod glowica
sprawdz czy w chlodnicy sa spaliny (mechanicy maja takie przyrzady)
camaro / 2003-11-14 14:29:34 /
jeszcze dalej trzeba bylo jechac z tym dymem spod maski :(
Mysza liil (EM) / 2003-11-14 18:38:57 /
Hmm... Współczucia. A nie można było umówić się w jakimś warsztacie na sprawdzenie auta? Jak nie w warsztacie, to chociaż z kimś, kto jest obcykany w temacie... Jak jechałeś 30 km z silnikiem w takim stanie to gratuluję braku rozwagi. Na przyszłość parkuj na najbliższym trawniku i ściągaj pomoc. Jak coś dzwoni to najprawdopodobniej pierścienie.
Mała dygresja ;-).
Warto sprawdzić co się dzieje z silnikiem a nie liczyć na łut szczęścia i jechać do oporu. Do kumpla przyjechał kiedyś gość Polonezem bo "silnik mu coś nierówno pracuje". Kumpel odpalił silnik, szybko go zgasił i spytał się ile km gość przejechał. Delikwent stwierdził, że było to około 250km. Okazało się, że w autku padła jedna świeca więc nie palił na jeden cylinder. Gdyby facet podniósł maskę to z pewnością zauważyłby, że to może być świeca (np. z cewki waliłyby pioruny do masy) - naprawa kosztowałaby go c.a. 6zł a tak zostawił u kumpla w warsztacie 2000zł :-P.
Nie, spokojnie, nie jechalem 30 km tylko 5km. Potem byla linka i holowanie. Na tyle to jestem myslacy:) Dzis przyszlo mi na mysl, ze wina lezy w ukladzie chlodzenia,ale nie mialem dzis czasu tego sprawdzic,moze jutro. Dziwne jest jednak to, ze kontrolki wskazywaly na to ze wszystko jest w porzadku.
A to świeca coś ma do remontu silnika? Wydawało mi się, że tylko mieszanka się nie spala i nic przykrego się pozatym nie dzieje...
na 2 kablach (swiecach) v6 nie trzyma wolnych obrotow :P
A moze go tak zgotowales, ze mieszanka dostawala samozaplonu od temperatury w cylindrze, zanim dostala iskre, i stad to brzeczenie? Ciekawe czy glowice ocalaly, bo 2.8 jest czuly na przegrzanie, i to bardzo...
Mysza liil (EM) / 2003-11-15 10:50:59 /
Wczoraj spróbowałem go odpalić i udało się. Spróbowałem jechać i wyglądało , że wszystko jest ok. Po czasie tracił stopniowo moc:( Jutro do mechanika.
a i brzeczenie ustało
Albatros, nic przykrego się nie dzieje ale silnik pracując na trzech cylindrach drży sakramencko i dość brutalnie obchodzi się z osprzętem ;-). Gdyby gość przejechał tylko parę km to nie byłoby problemu, ale on piłował silnik przez 250km (jak nie ciągnie to przecież trzeba wcisnąć gaz, żeby wszedł na obroty). A może kłamał i przejechał więcej? Poodkręcały mu się prawie wszystkie śruby, które mogły się odkręcić, lał olejem jak szalony (nawet jak na Poldka), spalił się moduł zapłonowy, poobluzowały się przewody chłodzenia. Szczegółów nie znam ale było sporo do naprawiania :-P.
to prawda, można pięknie zniszczyć silnik jeżdżąc bez tylko jednego cyl., niezależnie ile silnik ich ma.
Drgania wynikające z niewyważenia pracy mogą spowodować nie tylko obluzowanie wszystkiego co się da, ale też nawet naderwanie/urwanie korbowodu, denka tłoka, a i nawet pęknięcie wału.
Jeżeli zdarzy się wam awaria taka pozornie błacha awaria i np. brak klucza do świec uniemożliwi wam jej usunięcie, to tylko jazda na niskich obrotach, mało gazu i jak najmniejszy dystans (np. do najbliższego CPN-u po ten klucz ;) )
pozdro
Kurde, a ja UAZem bez jednego cylindra przejechałem około 500 km i nic sie nie stało, dla tego się zdziwiłem :)
No cóż mam znajomego który wracał do domu (ok 100 km) na dwóch cylindrach swoim UAZ-em i też jakoś dojechał do celu :)
Yerz / 2003-11-17 12:46:02 /
to była jednak chłodnica...
z tego co pamiętam to UAZ dolnozaworowy ma ok 55KM, a górno- ok 70KM z ok 2.4L poj. Jest średnioobrotowy i zrobiony ze sporymi naddatkami materiałowymi,no i ciągnie już od dolnych obrotów, więc łatwiej się turlać bez "kilku" cylindrów ;)
Stąd się weźmie jego odporność na "nieżyczliwe" traktowanie.
Nowocześniejsze silniki do osobówek są nie tylko mocniejsze (KM), oszczędniejsze (lżejsze), ale i wyżej obrotowe.
Wprawdzie pokażę nie dokońca adekwatny przypadek, bo chodzi o panewki, a nie brak zapł. w cyl., ale generowane drgania i obciążenia podobne, a najbardziej szkodliwe dla korbowodów:
- kolega (nie powiem jaki, bo z klubu ;P), FC 2.0R4 po lekkim remoncie, panewki za duże o szlif, kle,kle, kle, mówię: "nie wkręcaj powyżej 3 tys. obr.", on "tak, tak, ...ale jak fajnie teraz ciągnie na wysokich, 4-5...tys.obr."
Finał był taki, że zazdroszcząc mi wesoło i coraz hałaśliwiej łomoczących panewek w Wawce, przyprawiające o palpitacje serca (silnik fso1500, cel: złom ;) ) oraz sam kolega przyzwyczajony do fso ... wyskoczył w fordzie korbowód :(
więc ostrożnie i z wyrachowaniem traktować ;)
pozdro
p.s. jeszcze tylko zimę ma wystarczyć mój 1.5l "diesel" fso ;)