Może widział ktoś u kogoś lub sam wzmacniał u siebie pas przedni. Tę dolną część, którą wyrównuje się piaszczyste drogi i zbiera kury i koty z jezdni :)
A może całkiem się go pozbyć ??
Radźcie panowie.
Szajba / 2003-10-19 19:33:26 /
jak już coś to te koty na bok i zamontować takie chwytaki z klatkami ....jak kura wpadnie to samo się zatrzaśnie!!!!Rosołek gotowy....
Piotrek Ł....vel Kankkunen / 2003-10-23 17:56:16 /
Apropo wzmacniania to też nad tym myslałem, ale w zasadzie jeszcze nic nie zostało w tym kierunku zrobione. Natomiast mam inny problem a mianowicie chodzi o paropecik, część pasa pod światłami, był juz tak przegnity że nie nadawał się do naprawy więc go wyciołem i teraz mam dylemat, czym go zsatąpić? a może ktoś ma taki do sprzedania w dobrym stanie?
Pozdrawiam.
wyjść jest zawsze co najmniej dwa ;)
albo dostać kawałek starego zdatnego (co też szukasz :))
albo wziąść zręcznego blacharza, kawałek blachy to żaden kłopot do dorobienia.
Jeśli masz mkI to mógłbym Ci zaproponować całe nowe przednie poszycie zewnętrzne dolne (poniżej lamp, aż do podłużnic), różni się od oryginału jedynie tym, że nie jest dwu częściowy(łączenie w okolicy zderzaka), ale jednoczęściowy. Może być z blachy 1,0mm 1,5mm, zwykłej, ocynkowanej, nierdzewnej.
pozdro
Dzieki Karol, mam mkIII i myślałem o rozwiązaniu podobnym do tego które zastosowałeś w swojej jedyneczce.
Pozdrawiam
po oględzinach pasa Szajby stwierdzono:
- pióra po kurach, wiadro kamieni i piachu
- jaj po kurach nie stwierdzono ;)
Podklepałem go lekko i muszę stwierdzić, że jest prostszy niż w jedynce ;).
Wzmacniać można, ale nie widzę potrzeby w tym miejscu - zbyt twardy może np. przy drobnych kolizjach, kolein przesunąć przednią belkę (popchnąć chłodnicę na wiatraczek), lub nawet uszkodzić podłużnice.
Jeśli są rzeczywiście uzasadnione problemy z dostaniem nowych do mkIII ( w co wątpię ;)), to ktoś może się pokusić o wykonanie rozwinięcia blach (ale dokładne!)z otw. włącznie i rys. gięcia. Mogę je wykonać ale tylko z w miarę kpl. dokumentacji!
Ostrzegam, że termniny opracowywania nowości będą jednak długie z braku czasu.
pozdro
Do piasku, kotów i kur dołączyły psy :(
Ponawiam więc swoją prośbę. Szukam zdjęć z jakoś rozsądnie zagospodarowanym przodem. Jakieś pomysły ?? Chyba nie tylko ja zbieram z drogi to wszystko co nie może, albo nie zdąży uciec.
Szajba / 2003-12-30 21:37:00 /
Hmm, jak tu nazwac to Twoje capri... Taki zwierzyniec zebrac... moze 'Arka Szajbego'?
Mysza liil (EM) / 2003-12-30 22:15:23 /
Źle sie dzieje w państwie warmińsko-mazurskim....
Widzę że coniektórzy podążają śladami tamtejszego lokalnego guru Krzysia H., który zapytany lat temu kilka w TVP przez jakąś mocno rozgarniętą Panią (a takich tam mnóstwo) czy przy takiej szybkiej jeździe zdoła ominąc psa czy kota na jezdni stwierdził, że wystarczy je szybko i dokładnie przejechać, to nie cierpią - a przy okazji odwala selekcję naturalną, bo te mniej roztropne nie zdążą się rozmnożyć. Zastanawiam się, który z naszych genialnych zawodników następnego pokolenia zastosuje podobny fortel wobec dzieciaków - oczywiście w imię podnoszenia doskonałości gatunku Homo sapiens...
Podobny problem miał też koło 30-tki mój młodszy kuzyn, ale zastosowaliśmy mu inną terapię, uznając, że to możliwości autka przerastają jego umiejętności. Zmiana silnika 115 PS na 50 PS, dwukrotnie powiększony nakładką pedał hamulca, bardzo mocna sprężyna i większe "ucho" odbojnika pod pedałem gazu, wizyta u okulisty i zestaw leków na poprawę koncentracji. W efekcie zamiast 6-7 czworonogów rocznie zaczął zaliczać jednego na 6-7 lat. Może warto spróbować?
Pozdro.
KRK 4m / 2003-12-30 23:27:27 /
heh no właśnie dobry pomysł niemówie ze aqurat szajba ma z tym problemy bo niewiem jak jeżdzi poprostu to zwieżaki mogą mu wskakiwać pod koła ale niektórzy to powinni zastosować się do instrukci KRK4M :)
Od 9 lat jeżdżę zawodowo. Nie w rajdach, z pracy do domu i z domu do pracy, lecz w transporcie. Codziennie od 9 lat od 8.00 do ... a nawet dłużej. W sytuacji nagłego zagrożenia na drodze nie reaguję jak większość kierowców gwałtownym hamowaniem czy odbijaniem w bok. Jeśli przed sobą mam psa który wtargnął na jezdnię to pies ma pecha, jeśli człowieka - to pecha mam ja. Na szczęście jeszcze nikogo nie udało mi się przejechać, ani nawet potrącić. Dwa, uciekając do rowu razy "uratowałem " życie innym kierowcom którzy atakowali mnie woimi wściekłymi maszynami.
Chciałem jeszcze coś napisać o sześćdziesięciolatkach na drogach, ale przemilczę.
PS. Słyszałem, że z powodu wiewiórki przebiegającej przez jezdnię w dość ruchliwej części Warszawy zginęły w karambolu 3 osoby. Wiewiórka przeżyła. Pośmiertnie zostały odznaczone Zieloną Szarfą Animals.
Tak więc drodzy krakowiacy - gdy Szajba do Krakowa zawita, budy, kurniki i mieszkania na cztery spusty zamykać.
Szajba / 2003-12-31 01:33:15 /
zamontuj sobie tregre pod zdezakiem i orurowanie przed maska wtedy nie straszne beda tobie nawet duze psy :P
mi motorem udalo sie przejechac pare myszy, kota (sam wbiegl niewiem czemu :) ) a nawet raz golebia , biedak nie zorjentowas sie za wczesnie. samochodem na szczescie nic i niech tak pozostanie
pozdr.
Michal FAZI / 2003-12-31 03:23:49 /
Sorry, Rafał, nie bierz tak wszystkiego osobiście...
Co do 60-latków za kółkiem to wal śmiało. Na razie mam 46, ale siedzę za kółkiem codziennie od 30 lat. Mam białko ABC+E, jakieś licencje, przez dobrych parę lat jeździłem zawodowo (taksówka, pomoc drogowa, spedycja międzynarodowa), bywało i ponad 15.000 km miesięcznie. Rekordowo 41 godzin non-stop za kółkiem bez minuty snu i bez zmiennika. Prowadziłem Ferrari i 35-tonową Renię Magnum,
przejechałem ponad 1,6 miliona km, ani jednego psa, ani jednego kota - pewnie mam szczęście. Spowodowałem kiedyś zderzenie czołowe omijając pijaczka, który wyszedł mi pod koła zza zaparkowanej ciężarówki - miałem za to prokuratora, ale nikt nie zginął. A pan policjant na miejscu wypadku powiedział "trza było sqrvysyna zabić, wtedy on byłby winien, a tak pan będzie miał spore problemy". Pijaczek nawet nie dostał mandatu, bo koleś w 125p z przeciwka nawet go nie zauważył przed moją maską. Akurat szukał fajek po kieszeniach, więc nie zdążył odbić na swoje pobocze, gdy wyrosłem mu przed maską.
Każdy tysiąc, co tam - każde 100 km - to jakieś przeżycia, zdarzenia, doznania, doświadczenia. Twierdzę tylko, że da się przejechać w 12 godzin z Kraka do Brukseli, w 18h do Londynu czy w 2.5h do Warszawy nie wyrządzając przy okazji krzywdy nawet przysłowiowej wiewiórce. Wystarczy mieć baaaardzo szeroko otwarte oczy i przewidywać ruchy potencjalnego "przeciwnika", który w tym starciu zawsze będzie bez szans. Toteż nie zyczę Ci sukcesów w owych starciach, tylko po prostu jak najrzadszych okazji do stawania w roli decydującego o czyimś życiu. Choćby wiewiórki...
Kurnika nie mam, a drzwi swej budy przed użytkownikami capri.pl zamykać też nie będę :-)
Pozdro.
KRK 4m / 2003-12-31 11:01:12 /
Święta racja Panie Michale. Za kółkiem liczy się tyrzeźwość umysłu. Ja też nie jeżdżę najwolniej, ale nie przeceniam swoich umiejętności. Km zrobiłem około 300.000 jednak wypadku nie miałem żadnego, pomijając drobną stłuczkę nie z mojej winy. Myślę jednak, że potrącenie zwierzaka może zdażyć się każdemu, choćby niewiem jak chciec tego unikać. A podstawową cechą dobrego kierowcy powinna być właśnie umiejętność unikania takich sytuacji i szacunek dla innych użtykowników dróg nie ważne czy to łoś, wiewiórka, czy człowiek. Chwalenie się tym, że zabija się z zimną krwią to gruba przesada. W boga nie wierzę, ale sumienie, zdrowy rozsądek i serce mam. Hasło na dziś: pamiętaj, że każdy uczestnik ruchu to potencjalny idiota i zachowaj czujność.
:)
o ile Szajba ma niesamowite szczęście z wynajdywanymi klamotami, za to ma pecha, bo w niego zawsze coś wjedzie lub wlezie...rok temu chyba zaczepił go ...wózek widłowy :)
Nie chciałem mu nic mówić i zapeszać, ale jak tylko kupił ładnego Capcia to zaraz go pozaczepiali z każdej strony, a teraz jak położył lakierek, to tylko czekać na jakiś kombajn ;)
Ostatnio po dokładniejszych oględzinach, wrócił pas na swoje miejsce, to i tym razem się przyjżę (jak tylko z łóżka wyjdę), więc się Rafał nie martw ;)
musi się coś zgiąć, by coś innego proste zostało ;)
pozdro
P.S. a ja to akurat z żywymi mam szczęście, bo tylko raz poobijałem felgi "ganiając" dzieciaka po krawężnikach, i raz zgiąłem oś w wózku bocznym motoru, gdy wpadałem na czyjeś podwórko przez rów, bo ... dzieciaczek ratował szczeniaczka na drodze...odpukać szczęśliwie, żadnych wiewiórek, wróbli, raz kura, ale to ona mnie zaatakowała i stuknęła się w tłumik WFM-ki ;)