Niestety, ze względów technicznych, relacja jest dosyć opóźniona. Te same względy techniczne sprawiły że zdjęć jest raptem garstka, niestety. Ale jeszcze, mam nadzieję, przybędzie - dzięki innym uczestnikom, którzy też zdjęcia robili.
Gryźlińska impreza tydzień po Mrągowie zaczyna wyrastać na naszą sztandarową, firmową imprezę.
Forma zlotu, z zaplanowanym brakiem atrakcji i pomysłem "każdy robi co chce" trafia do
przekonania niemałej garstki klubowiczów, i to nas cieszy.
Nie mamy oczywiście nic przeciwko zorganizowanym zlotom, ale gdzie indziej.
Pomimo specyficznego zaproszenia na zlot, skierowanego do tych co nie oczekują zorganizowanych atrakcji, przybyło sporo samochodów - może trochę mniej niż w zeszłym roku, ale wystarczająco na dobrą zabawę.
Przyjechała również ekipa Taunusa z Milanówka, która ma już w tradycji ukręcanie tylnych mostów, nie inaczej stało się i tym razem. Trzymamy kciuki już na następny zlot, do trzech razy sztuka.
Samochód Karola z Olsztyna z roku na rok wygląda coraz lepiej, w tym roku nie był już pomalowany wyłącznie ochrą, dostał mianowicie warstwę czarnego matu celem lekkiej poprawy wizualnego wrażenia. Na tylnych kołach - hamulce tarczowe ! Niestety, samochód nie wrócił o własnych siłach do domu, o czym pod koniec relacji.
Przyjechało też ciekawe 3-litrowe Capri, z całym środkiem wykończonym białą skórą, z czarnymi dodatkami:
Pojawiły się również dwa Capri z mocno zmodyfikowanymi przodami, obydwa zółte jak jasny gwint (jeden trochę mniej). Zadziwiające, jak bardzo niektórym nie podoba się konwencjonalny wygląd Caprika, żeby aż tak się zaangażować w ostre modyfikacje. Ja chyba jednak wolę Capri jak go sobie Ford obmyślił. De gustibus ...
A wieczorem, ognisko, piwo, kiełbasa, jazdy samochodem. Jednak w porównaniu do zeszłego roku, znacznie mniej niestety chętnych było do jeżdzenia po ciemku.
Wyniki slalomu - ze względu na formę zapisu, i dosyć kryptograficzny opis uczestników, nie podejmowałem się przepisania tego na postać czytelną, poniżej w postaci zeskanowanej:
Na sam koniec zlotu, jak już w zasadzie znakomita większość uczestników się rozjechała do domów,
i na placu boju pozostali już tylko nieliczni, również szykujący się do odjazdu, wydarzył
się dosyć dziwny wypadek, mianowicie Karol wjechał swoim wozem w dwa inne stojące Capriki.
Zagadka o tyle, że Karol jeszcze pomachał na odjazd, chwilka minęła, i łuuuup, ani bez odgłosów
jakiegoś szaleństwa, ani hamowania.
Co gorsze, względnie mocno ucierpiał samochód Huberta z Łomianek, który w zeszłym roku, zaledwie
jak wyjechał z Gryźlin, też dostał "strzał". Chyba mogę obstawiać, że za rok ominie
Gryźliny szerokim łukiem ...
A tutaj - kilka zdjęć w wykonaniu Bartka Stępnia:
I na koniec - zdjęcia z małej kraksy, jaka wydarzyła się na sam koniec imprezy (zdjęcia - killerkid@tenbit.pl):